PORADY

Składność broni myśliwskiej


Składność broni to właściwość, zespół cechy, które czynią tą broń idealną do użytku dla danego strzelca.


Dla innego użytkownika może ta sama strzelba być "nieskładna", czyli niewygodna, niedopasowana, za długa, za krótka, za ciężka, za lekka itd.


Jak dopasować tzw. "dobry skład" broni? W jaki sposób zmierzyć czy obliczyć różne parametry, długości, odległości, na podstawie jakich wzorów i danych? Są to pytania bardzo często zadawane przez młodych myśliwych, ale nie tylko. Istnieją wprawdzie wzory do obliczania większości wymiarów, ale stanowczo odradzam korzystanie z nich jak też z tabeli, za pomocą których stworzymy iluzoryczny ideał swojej dubeltówki. Tymczasem takich ideałów po prostu nie ma i szukanie ich na siłę prowadzi do pogłębiania frustracji i rozczarowań. Nie ma też potrzeby wywarzania otwartych drzwi.

Jak więc najprościej dokonać wyboru broni? Na początek rozważamy dobór broni śrutowej.


Sprawa gustu


Z bronią podobnie jak z kobietą, jeżeli podoba się nam, lub z pośród wielu ustawionych w gablocie sklepowej po prostu "wpada nam w oko", to jest to powód, dla którego warto zwrócić na nią uwagę. Niekoniecznie od razu bierzemy z nią ślub, (czyli rejestrujemy związek na Komendzie Policji), ale po bliższym przyjrzeniu się i wypytaniu o cenę oraz o wyposażenie dodatkowe (posag) takie jak wymienione czoki, komplet luf, futerał, wycior (ten akurat trzeba mieć własny i to porządny) odkładamy na półkę umawiając się na następną "randkę" na drugi dzień. Na kolejne oględziny przychodzimy z kolegą lub kolegami z Koła, bardziej doświadczonymi, którzy obejrzą naszą wybrankę, złożą się z niej i powiedzą nam czy im "leży" czy "nie leży" albo po prostu orzekną bez ogródek:


        - Daj sobie chłopie spokój z tą "luśnią"!
          Albo też stwierdzą z aprobatą:
        - Bierz ją bez namysłu, leży jak trzeba!
 

Można bez wahania przyznać, że broń zwłaszcza pierwsza musi się podobać jej właścicielowi, jest to pół sukcesu do właściwej składności i szczęścia w dalszym związku. Jeżeli jeszcze broń taka pasuje dwóm czy trzem dobrym strzelcom, którzy budową nie odbiegają drastycznie od normy (i pod warunkiem, że my sami nie odbiegamy) to można z bardzo dużą dozą prawdopodobieństwa przyznać, że polowanie (pożycie) z tą właśnie strzelbą będzie udane i że będzie ona składna.


Przyzwyczajenie drugą naturą człowieka


To stare i mądre przysłowie i warto na nim bazować stawiając pierwsze kroki w nauce składania się do strzału.


Większość produkowanych strzelb posiada wymiary odpowiadające większości myśliwych. Pasują one dla około 80% strzelców bez konieczności przeróbek czy korekt niektórych wymiarów. Przewaga wypadków np. skracania kolby nie ma żadnych zasadnych podstaw i wynika z niewiedzy użytkowników lub doradców – dyletantów.

Oczywiście spotyka się myśliwych niskiego wzrostu o krótszych ramionach czy też bardzo wysokich, dla których należy skorygować w pewnym stopniu np. długość osady, ale należy do tego podchodzić bardzo ostrożnie i z pewnym kompromisem po zasięgnięciu porady u wybitnych znawców.

Dywagacje na tematy kształtów – osady, jej typów i wzorców, chwytów (ujęć) typu pistoletowego, angielskiego itd., z policzkiem niemieckim, bawarskim, z wynalazkami stylistycznymi typu "Monte Carlo" lub "rybie brzuchy" czy "Świńskie grzbiety" pozostawiam ekspertom z forów internetowych.

Uważam, że śmiało możemy sobie te tematy darować, aby nie zaprzątać umysłu sprawami mało istotnymi. Zależy mi głównie na podstawowym przesłaniu, dla którego piszę ten artykuł, że strzelba jest po prostu składna albo nieskładna i tyle.


Wiem z własnego doświadczenia wspieranego doświadczeniem ojca i dziadka, że największą liczbę doskonałych strzelców można wyodrębnić z grupy myśliwych, którzy całe życie przepolowali tylko z jedną dubeltówką. Z kolei w grupie myśliwych – posiadaczy kilku czy kilkunastu strzelb było zawsze więcej "pudlarzy", czyli strzelców słabych. Mówię cały czas o strzelectwie praktycznym, nie sportowym (na strzelnicy). Z czego to wynika? Myśliwy polujący z jedną, w miarę dobrze dopasowaną dubeltówką przyzwyczaja się do niej w stopniu czasem niewyobrażalnym dla osób niewtajemniczonych w zagadnienie. W myśl przytoczonego przysłowia, szybko opanowuje składanie się do strzału, nie ma problemów z jego powtarzalnością, z czasem zaczyna celować z oboma oczami otwartymi, a niebawem strzela z "przyrzutu", intuicyjnie bez celowania i są to najlepsze i najbardziej widowiskowe strzały, o których opowiada się w długie zimowe wieczory.

Myśliwi, którzy często zmieniają broń, mają po kilka sztuk w szafie, lubią pożyczać strzelby od kolegów, zawsze mają jakieś problemy, coś im przeszkadza i nie pasuje. Czasem strzelają dobrze, a czasem tragicznie źle, kombinują i szukają "dziury w całym". Radzą się i dyskutują w środowiskach takich samych "zmieniaczy" broni jak oni sami, poruszając się niczym w błędnym kole. Być może wynika to z faktu braku autorytetów dla takich właśnie strzelców.


Z tego, co napisałem wynika, że do bardzo ładnej, ulubionej dubeltówki trzeba się przyzwyczaić, trzeba ją ponosić, postrzelać, poczyścić, pooglądać i potrzymać na kolanach siedząc w fotelu. Będzie ona wówczas składna i na tym bym poprzestał. Ażeby jednak nie zostać posądzonym o spłycanie zagadnienia omówię jeszcze kilka czynników, które wpływają na składność broni jednak już w mniejszym stopniu niż np. przyzwyczajenie.



Wyważenie broni


Na pewno lepiej strzela się ze strzelb o długich lufach, w których środek ciężkości znajduje się mniej więcej w miejscu usytuowania sworznia, na którym "łamią" się lufy lub nieco do przodu. Zwłaszcza w broni do polowań na zające oraz w ekspresach na grubego zwierza lufy powinny być cięższe, osada zaś w miarę lekka. Pozwala to dobrze "wrzucić" broń "do oka".

Jak ważne jest właściwe wyważenie broni obrazuje fakt, że myśliwi angielscy, którzy swój kunszt strzelecki wprowadzili bez wątpienia na najwyższy poziom preferują dubeltówki horyzontalne z lekkimi osadami angielskimi bez grubych amortyzatorów "policzków", a nawet bez pasów do noszenia broni. Nie uznają natomiast broni typu automat śrutowy (zwany półautomatem) – dlaczego?


Dubeltówka angielska o idealnie dobranym składzie, często bez szyny celowniczej i bez okucia stopki, z finezyjną delikatną osadą jest bronią najbardziej zbliżoną do ideału. Prawdopodobnie Anglicy mają rację, że nie wymyślono nic lepszego. Jest to broń do polowania a nie do "mordowania" zwierzyny.

Automat śrutowy został z kolei wymyślony przez pana Browninga w roku 1905 tylko dlatego, że jeszcze wcześniej nikt tego nie wymyślił, poza tym, tenże pan był przede wszystkim konstruktorem, nie zaś myśliwym.

Automat śrutowy posiada najbardziej poważną wadę, która decyduje negatywnie o jego składności. Jest wyposażony w magazynek nabojowy, w którym mieści się pięć naboi (lub nawet dziesięć). Po każdym strzale środek ciężkości zmienia się i o kolejnych strzałach z przyrzutu można zapomnieć. Jest to więc broń dla myśliwych pałających rządzą ustrzelenia całej masy zwierzyny za wszelką cenę, co w eleganckich klubach myśliwskich jest nie do pomyślenia. Broń ta posiada jeszcze wiele innych wad, jak choćby bardzo wolne mechanizmy spustowo-odpalające, co dyskwalifikuje ją z przedziału broni eleganckiej i składnej.

Widziałem w życiu wielu myśliwych polujących z automatycznych strzelb, ale nigdy nie byli to rasowi praktycy, raczej frustraci – poszukiwacze "dziury w całym", którzy co sezon zmieniali broń.


Waga broni


Strzelba, jeżeli jest za ciężka sprawia, że polowanie z nią staje się nie do zniesienia. Jeżeli jest zbyt lekka dzieje się podobnie, gdyż przy kalibrach takich jak 12, 16 czy 20 Magnum strzelanie daje olbrzymi odrzut. Dubeltówka kal. 12/70 powinna ważyć w granicach 3,2 – 3,3 kg, jest to idealna waga. Dla strzelb kal. 16 waga ta wynosi ok. 3,1 – 3,2 kg a dla kal. 20 – 2,8 kg. Oczywiście spotyka się broń znacznie lżejszą niż podałem, ale wówczas najczęściej strzelby takie wytwarzano na naboje o długości łuski – 65 mm. Strzela się z nich miękko i z bardzo dobrym wynikiem pokrycia, o czym wiedzą starzy myśliwi.

Bardzo niekorzystne jest obciążanie broni przez ciężkie pasy nośne, które w czasie składania do strzału działają jak wahadło w zegarze, co destabilizuje broń. Elastyczne magazynki nabojowe zakładane na kolby, to też nieporozumienie i wyposażenie "specjalnej troski". Jest to tzw. ekwipunek pudlarza. Z góry bowiem zakłada on, że "spudli" dwa pierwsze strzały i musi mieć na kolbie nowe naboje, aby szybko dalej pudłować. Strzelba bowiem nie "leży", bo nie może leżeć skoro jej ciężar zmienia się co rusz o wagę naboju typu magnum o wadze np. 50 g. Strzelec niby celuje tak samo jak zawsze, a broń strzela zawsze inaczej i stąd pudła. Z dwojga złego lepsza będzie strzelba lżejsza a nawet za lekka niż za ciężka, ponieważ praktyka wykazuje, iż broń służy przede wszystkim do noszenia a potem do strzelania. Odwrotnie bywa jedynie na strzelnicy. Wynika z tego fakt, że najlepsza będzie dubeltówka o średniej wadze dobra na polowania i na strzelnicę.


Długość luf


Obecnie produkowana amunicja spełnia wszystkie wymogi tzw. balistyki zewnętrznej pocisku śrutowego, już dla luf o długości 60 cm, a nawet 55 cm. Uważam, że strzelby myśliwskie o lufach długości 70-72 cm są najbardziej odpowiednie do polowania. Długość ta sprawdza się najlepiej, gdyż broń jest wówczas najbardziej składna. Z dłuższych luf trudniej złożyć się szybko do strzału, a polowanie z pędzenia w lesie jest bardzo trudne. Teorie, że broń z bardzo długimi lufami strzela dużo lepiej i dalej nie sprawdzają się wcale w praktyce, a już na pewno taka strzelba nie nadaje się jako pierwsza w życiu dla adepta sztuki strzeleckiej.


Czy dubeltówka nadaje się do polowania na wszystkie gatunki zwierzyny?


Bezwzględnie tak! Młody myśliwy powinien przynajmniej przez rok polować wyłącznie z dubeltówką, aby nauczyć się z niej strzelać na tzw. mądre dystanse, poznać szlachetne sposoby polowań, czyli np. polowanie na lisa na wab na wysokim lesie, gdzie strzelamy blisko i tylko śrutem, na borsuki przy norach przed świtem, na dziki w nocy na owsisku, gdzie strzela się często na dystans kilku metrów i wiele innych. Przy tak przyjętej filozofii myśliwy rozwija się, nie psuje się strzelając z Varminta na dystanse kilkusetmetrowe.

Mądrze ocenia i poznaje swoje prawdziwe potrzeby a zakup kolejnej jednostki broni wynika z rzeczywistych potrzeb, a nie "wyssanych z palca marzeń i mrzonek".

Sam używam dubeltówki w znacznie szerszym zakresie niż broni kulowej. Dużo więcej dzików strzeliłem breneką na bliski dystans niż z kuli (z "gwintu"). Najpierw trzeba nauczyć się chodzić, a dopiero potem biegać. Myśliwi zaczynający polować od zakupu sztucerów są od początku bezpowrotnie zmanierowani.. Wiem o tym, ponieważ miewam do czynienia z takimi nawet kilka razy dziennie.


Na czym polega celne strzelanie z dubeltówki?


Zasada jest prosta. Celne strzelanie polega na trafianiu w cel, najczęściej ruchomy. Idziemy po polu lub łące, pies okłada zarośla i nagle wypłasza bażanta. Kogut zrywa się do lotu pod niewielkim kątem i leci na lewo i do przodu, czyli oddala się. Myśliwy staje i prowadzi ptaka wzrokiem pilnie go obserwując. Jest to pół sukcesu – pewna obserwacja.

Druga rzecz to unieść broń do ramienia tak aby linia celowania znalazła się pomiędzy okiem a bażantem i płynnie (niemal bezwiednie) ściągnąć spust. Jeżeli wszystko wykonamy prawidłowo, to bażant powinien spaść martwy, proste? Gdy broń jest składna, a strzelec obyty z nią w stopniu doskonałym, o czym już pisałem, czyli koncentruje całą uwagę na lecącym ptaku, a nie na odbezpieczaniu broni, celowaniu czyli naprowadzaniu muszki na cel i szukaniu spustu wtedy trafia.

Dubeltówka musi pasować do strzelca, a strzelec do niej, muszą się lubić. Zakładanie na broń dodatkowych muszek – pilotów czy kolimatorów nic nie daje.

Dla może lepszego zobrazowania mojego opisu dodam, że wprawni strzelcy trafiają z przyrzutu do celu, którego nie widzą, ale tylko słyszą i to jest to, o co nam chodzi; składna broń, właściwy trening, koncentracja na celu i rutyna. Najciekawsze przy takim systemie strzelania jest to, że zdolności strzeleckie nie maleją z wiekiem, w którym spada już refleks i forma fizyczna. Jeśli ktoś wątpi to zawsze może zaprosić mnie na dobre koguty czy kury, aby się przekonać.

Trafia się siłą umysłu. Ktoś, kto nie jest pewny, że trafi nie będzie nigdy dobrym strzelcem. Jeżeli "strzelec" nie lubi strzelać, ale chce polować to lepiej niech zakupi maczugę – przynajmniej nikomu nie zrobi krzywdy.

Najlepsi strzelcy zawsze lubili i lubią strzelać. W dzieciństwie strzelali z procy, a potem z wiatrówki, łuku itd. Oni mnie rozumieją i wiedzą o czym piszę bo zawsze trafiali. Ci z kolei, którzy nie mieli procy ani łuku, a dopiero "na stare lata’ zapragnęli strzelać i "polować" nie osiągną wyżyn strzeleckich i jest to brutalna prawda.


Jak celować z dubeltówki?


To pytanie pojawia się bardzo często. Przede wszystkim należy postrzelać do tarcz (za każdym strzałem do innej!) ażeby wiedzieć jak dana strzelba "kładzie" śrut, o czym już napisałem i do tego dopasować sposób i technikę celowania. Strzelamy rzecz jasna na dystans 35 m! i pod żadnym pozorem nie dalej!

Większość dobrych dubeltówek posiada tak zbudowane szyny celownicze, ażeby przy składaniu się do strzału strzelec widział doskonale cel. Zazwyczaj tym celem jest lecący ptak lub biegnący zając lub lis itp. Trudno więc strzelać do czegoś, czego nie widać w chwili pociągania za spust. Tak więc cel powinien "siedzieć" na muszce czyli powinien być dobrze widoczny przez cały czas. Jeśli zakryjemy cel lufami to spudłujemy przez tzw. "zgórowanie".

Spora część myśliwych lubi zakryć cel muszką podczas strzału. Nie jest to błąd, lecz jeden ze sposobów celowania. Wymaga on jednak stosowania nieco wyższej muszki, która niweluje błąd mogący spowodować zgórowanie strzału.

Dla dobrego strzelca nie ma znaczenia, czy poluje on z dubeltówki horyzontalnej czy z boka ponieważ lufy i tak nie zasłaniają mu celu.

Celowanie to sprawa bardzo istotna dla nauki dobrego składu, lecz jest to etap przejściowy do nabycia umiejętności strzelania intuicyjnego z przyrzutu z oboma oczami otwartymi i już bez zwracania uwagi na muszkę i szynę, patrząc jedynie na cel, unosząc strzelbę do ramienia i ściągając język spustowy.


Jakie błędy najczęściej gubią adeptów?


Zazwyczaj młody myśliwy po zakupie strzelby jedzie na strzelnicę i zaczyna strzelać i strzelać bez końca. W pierwszym dniu już wie "o co chodzi" i zaczyna strzelać coraz lepiej i lepiej. Po kilku razach myśli już o zawodach strzeleckich, a czasem jeszcze dokupuje kilka jednostek broni i zaczyna uczyć innych adeptów. Wtedy przychodzi dosyć szybko, bo nawet po kilku "razach" coś, co uzmysławia mu, że tak naprawdę wcale nie umie strzelać. Często jest to szokiem, ale takie opamiętanie jest potrzebne. Nie pomaga zmiana broni ani amunicji. Nawet dyskusje na forum internetowym też nie pomagają. W takiej sytuacji należy zacząć z wielką pokorą od podstawowego treningu strzeleckiego.

Sedno sprawy leży w tym, że najlepiej od razu zacząć od tego treningu zanim pojedzie się na strzelnicę i wówczas uniknie się frustracji i rozczarowań.


Jak wygląda podstawowy trening strzelecki?


Każdy myśliwy przed przystąpieniem do egzaminu praktycznego zapoznaje się z bronią kolegi – opiekuna, wprowadzającego go do łowiectwa. Wie jak działa strzelba i którym końcem strzela, to już dużo.

Właściwy trening rozpoczynamy po zakupie swojej pierwszej strzelby, o czym już napisałem. Zakładam, że jest ona ładna i składna.

Przez kilka dni (tydzień) ćwiczymy skład "na sucho" w domu. Najpierw powoli, a potem coraz szybciej, ale zawsze płynnie i swobodnie. Złożenie się do strzału powinno być ruchem bardzo naturalnym, niewymuszonym i nie może męczyć. Broń trzymamy luźno i "lekko" i próbujemy unosić ją do ramienia i celować do różnych punktów gdzieś w zasięgu strzału. Palec zawsze trzymamy na spuście. Broń rzecz jasna nie może mieć napiętych iglic, gdyż szybko się uszkodzi od "strzałów na sucho".

Można zajmować pozycję przed lustrem i składać się celując w swoje własne prawe oko w lustrzanym odbiciu, aby widzieć czy nie przekrzywiamy luf albo czy nie unosimy do góry ramion (barków). Z lekko bocznego ustawienia widać czy strzelec nie garbi się i nie pochyla do przodu itd. Dobrze, jeśli korekty postawy dokona jakiś znawca.

Często miewałem klientów, którzy jako wielcy "mistrzowie" strzeleccy żądali np. zmiany geometrii osady, a wracali do domu jedynie po bezpłatnym kursie postaw strzeleckich. Dobrzy majstrowie nie lubią szukania dziury w całym, a zlecona robota musi mieć sens.

ADalszy etap to celowanie na sucho do ruchomych celów, czyli do ptaków lub przejeżdżających samochodów, aby opanować umiejętność utrzymywania celów na muszce. Należy to robić tak, aby być niewidocznym dla pasażerów pojazdów z wiadomych względów.

Kolejne ćwiczenie to prowadzenie lufami po liniach zarysów dachów budynków, ogrodzeń, drutów elektrycznych itd. Nie są to ćwiczenia łatwe.

Sprawdzenia dobrego składu można dokonać w prosty sposób. Strzelec staje w pomieszczeniu, gdzie na jego końcu świeci się żarówka. Stoi gotowy do złożenia się ze swojej broni. Na razie jednak patrzy na żarówkę. Teraz zamyka oczy, ale mimo zamkniętych powiek dalej widzi żarówkę, ponieważ jego mózg zapamiętał obraz. Strzelec unosi broń do oka i stara się wycelować w żarówkę najlepiej jak potrafi (oczy cały czas są zamknięte). Po otwarciu oczu powinno się okazać, że broń jest idealnie wycelowana, a muszka tkwi tuż pod żarówką (lub jak kto woli).

Drugie ćwiczenie różni się tylko tym, że nie celujemy do żarówki, ale do normalnej tarczy lub innych celów nieświecących.

Po opanowaniu tych ćwiczeń można przejść do składania się do rzutków na strzelnicy podczas treningu innych strzelców. Ćwiczymy stojąc nieco z boku za ich plecami oczywiście po wyrażeniu przez nich zgody. Możemy również dołożyć skład z zamkniętymi oczami. Najtrudniej w tych sposobach ćwiczeń wytrzymać presję otoczenia, koledzy, bowiem najczęściej ironicznie krytykują takie metody a strzelnica kusi fajną zabawą w pociąganie spustu.

Dobry trening na sucho powinien trwać co najmniej miesiąc po godzinie dziennie (w sumie, gdyż można rozkładać trening na kilka po kilkanaście minut).

Dopiero po takim przygotowaniu zaczynamy strzelać. Najlepsza na początek jest maszyna do wypuszczania rzutków tzw. jednostrzałowa z regulacją naciągu sprężyny. Ustawiamy ją na najsłabszy wyrzut i próbujemy gdzieś w ustronnym miejscu, bez żadnych świadków i gapiów, których obecność nie pomaga w koncentracji. Dobre są też ręczne wyrzutnie rzutków. Chodzi tu o to, aby pierwsze strzały były łatwe i ugruntowywały nas w poczuciu obrania właściwej drogi rozwoju. Zawody strzeleckie to daleki etap, podobnie jak każde współzawodnictwo strzeleckie. Jeżeli już jedziemy na zawody to tylko wówczas, gdy mamy pewność, że je wygramy (po doskonałym przygotowaniu). Jeżeli ktoś bierze udział w zawodach dla treningu, to jest to bardzo zła metoda, gdyż pokazuje daremność poczynań. Zawodnik taki spro traci, a nie zyskuje nic. Zyskuje jedynie ten na pierwszym miejscu, bo już drugi jest niestety pierwszym z przegranych.


Co jest najważniejsze w treningu?


Najważniejsza jest wytrwałość i pokora. Adept musi być konsekwentny i surowy wobec samego siebie. Musi też być bardzo opanowany i cierpliwy. Lepiej jest posłuchać głosu własnego zdrowego rozsądku niż wielu laików i dyletantów. Prawdziwi znawcy zagadnienia nie krytykują żadnych metod, których skutek końcowy jest dobry.

Najlepszą weryfikacją umiejętności strzelca jest polowanie. Dochodzą tu inne czynniki niż np. na strzelnicy. Konieczna jest też umiejętność szybkiego strzelania w sytuacjach najmniej przewidywalnych i nieszablonowych oraz z zaskoczenia. Ponadto przy świadomości skutecznego ubicia zwierza w humanitarny sposób.

AJednym słowem przeszliśmy sporo etapów od momentu zakupu broni w sklepie aż do wyjścia z nią na polowanie. Etapy te musimy przejść rozważnie i sumiennie przykładając się do pracy nad sobą samym. Zaprocentuje to i zaowocuje niebawem w dalszym, myśliwskim życiu bez pudeł, czego wszystkim szczerze życzę.


Leszek Ciupis

powrót na początek strony